sobota, 21 lipca 2018

Green Pharmacy z różą, czy faktycznie dorównuje zielonej herbacie?

Szukałam chyba z ponad rok temu jakiegoś kremu, który jest niesamowicie, mocno nawilżający. A że akurat w Hebe była przecena, że jeden krem za 10zł, drugi za 1grosz, no to co ja zrobię? Kupiłam Green Pharmacy z różą i zieloną herbatką. Już opisywałam, jak reprezentuje się ten drugi krem, jednak dziś zwrócimy uwagę na nasz mały, 150 mililitrowy krem z różyczką *.*

Pierwsze wrażenie

Krem jest zdecydowanie tłusty, dość gęsty i ma intensywny i przyjemny zapach róż. Wchłania się dość opornie i pozostawia tłusty film na twarzy. Tak nałożenie kremu wygląda u mnie. Mój chłopak ma zaś skórę suchą, więc gdy zaproponowałam mu korzystanie z tego produktu okazało się, że na prawdę u niego super działa! O wiele szybciej się wchłania, jednak i tak twarz wyda się być dość tłusta więc on stosuje to tylko i wyłącznie na noc. Zauważyłam, że na różne zmiany skórne, poparzenia i inne, ten krem świetnie działa. Jak poparzyłam się od gorącego garnka i posmarowałam sobie paluchy, o wiele lepiej się goiło i złagodziło ból. Dodatkowo polecałabym ten krem np. na rozstępy, gojące się blizny i zmiany alergiczne. Na rozstępy poleciłam koleżance gdy chudła, i faktycznie, że o ile nie sprawiło że ów rozstępy znikły, ale za to nie pojawiły się nowe. Ja stosowałam ten krem na bliznę pooperacyjną i faktycznie skóra lepiej dochodziło do siebie, zaś co do zmian, to mój ukochany stosuje ten krem na palce jak ma kontakt z chemikaliami (np. proszek do prania) i zauważyliśmy, że zmiany szybciej znikają jak stosuje ten krem nawilżający. Powiem szczerze, że nie spodziewałam się aż tylu efektów po jednym kremie, zważywszy, że nie ma o tym nic w opisie produktu. Także nawet nie wiedzą, ale ten krem jest lepszy niż myślą :P

Oczekiwania, a rzeczywistość

Krem ma nawilżać, regenerować, sprawić że skóra będzie gładka, miękka, ujędrniona, ma także odbudować warstwę ochronną skóry. Powiem szczerze, że zauważyłam przede wszystkim nawilżenie, ale zaś nie takie jak np. przy kremie z Holiki z ceramidami. Ten produkt sprawia, że skóra jet bardziej gładka i miękka, ale za to jest tak tłusta, że po prostu to mnie aż przeraża! Nawet zastosowanie na prawdę małej ilości produktu sprawia, że skóra się świeci. Nie polecałabym dla osób, które mają skórę mieszaną bądź tłustą, mają tendencje do zapychania i mają trądzik. Korzystanie z produktu spowoduje wzmożenie trądziku z powodu owego zapchania. Ten krem jest zdecydowanie za ciężki dla każdej skóry. Może i spełnia oczekiwania producenta, ale nawet dla osoby z cerą suchą (tak jak mój chop), ta skóra się niepotrzebnie męczy. Jedynie w niektórych przypadkach działa rewelacyjnie, jak np. blizny i inne omawiane przeze mnie wcześniej przypadki.
Także myślę, że warto jest powyższe argumenty wziąć sobie do serca, jakbyście chcieli zakupić ten krem :P

Podsumowanie

Krem nie stosuje w ogóle na skórę twarzy, za to funkcjonuje on u nas w domu jako krem na różnego rodzaje poparzenia np. słoneczne, zmiany skórne i inne. Pod tym kątem jest całkiem dobry, jednak jakbym miała go oceniać pod kątem efektów na twarzy, to jest po prostu porażka. Powiem szczerze, że nie wiem jak mam ocenić ten produkt. Myślę, że w tym przypadku opuszczę końcową ocenę dla tego kremu, ponieważ ma dość skrajne działanie ;/
Na pewno jednak odniosę się do kilku spraw, a mianowicie:
 - Czy polecam?- raczej nie, ponieważ jest dużo kremów które działają lepiej pod kątem nawilżenia twarzy, a co do tych dodatkowych funkcji bezpieczniej jest używać produkty do tego przeznaczone. Skóra np. która doznała poparzenia jest bardzo wrażliwa i ma większe szanse na nietolerowanie niektórych składników. Ten produkt akurat mnie nie podrażnia i nie uczula, ale nie będę na pewno go polecała innym do tego typu użytku, bo to by było zbyt ryzykowne ;/
- Czy kupię ponownie?- też nie. Jak mam mieć powrót trądziku to dziękuje bardzo!

Macie może podobne odczucie co do tego produktu? Dajcie znać :P

niedziela, 10 czerwca 2018

Jeju Vulcanic Lava firmy The Face Shop- maseczka na zaskórniaki!


W TK Maxxxxxxxxxxxxxie szukałam tak jak zwykle czegoś azjatyckiego. Powiem szczerze, że u mnie - w Gdańsku - jest tych produktów coraz mniej, co mnie niezmiernie smuci. Jednak pewnego razu natknęłam się na tą maskę i z racji mojej mieszanej skóry, pomyślałam, że może ten produkt mi pomoże trochę z dolegliwością skórną. Tak więc pojawiła się kolejna  rzecz na mojej półce.
Jeżeli dobrze pamiętam, kosztował on 50zł. Opakowanie akurat było troszkę uszkodzone, ale w środku maska była nienaruszona. Nauczyłam się, że jak kupuję cokolwiek z tego sklepu, to najpierw sprawdzam czy opakowanie faktycznie zawiera to co powinno i czy w środku jest odpowiednia, nienaruszona zawartość. Na pewno polecam Wam również taką metodę, bo już miałam kilka przypadków, że nie było połowy produktu, a opakowanie jednak wyglądało jak nowe ;P

Pierwsze wrażenie

Na pewno przykuł moją uwagę bardzo brzydki zapach- serio pachnie okropnie. Na szczęście nie jest to woń jakoś specjalnie intensywna, ale i tak da się wyczuć. 
Kolejną rzeczą była bardzo gęsta konsystencja. Miałam wiele masek, ale ta zdecydowanie jest najgęstsza ze wszystkich. Nie zmienia to jednak faktu, że przy nakładaniu produktu na skórę twarzy trzeba zastosować dużą, grubą ilość, ponieważ gdy nałożymy za mało produktu, on po około 5-10min. zamieni się w taką skorupkę, która już nie da nam efektu. Biorąc pod uwagę, że maski trzeba nałożyć dużo, pomyślałam, że produkt sam w sobie będzie mało wydajny, jednak się pomyliłam. Nie pamiętam od kiedy stosuję tą maskę, ale nie zużyłam nawet połowy. Gdybym miała określić mniej więcej, dałabym około 9 miesięcy. Magia wydajności produktu polega na tym, że stosuje go tylko i wyłącznie na miejsca, gdzie są zaskórniki. U mnie jest to tylko nos i okolice, plus broda. Niektórzy mogą stosować produkt również na czoło, więc wiadomo, że zużycie produktu od razu by się mocno zwiększyło, biorąc pod uwagę powierzchnię. Nie ma sensu stosować go na całą twarz jeżeli nie ma takiego zapotrzebowania. 

Oczekiwania, a rzeczywistość

Jednakże odwołam się do jeszcze jednej ważnej rzeczy, a mianowicie do czasu trzymania produktu na twarzy. Producent zaleca 10-20min, jednak gdy zrobiłam zgodnie z zaleceniem, to szczerze przyznam, że nie widziałam żadnego efektu. Byłam niezmiernie zła, że wydałam 50zł na darmo. Próbowałam raz, jeden, drugi, trzeci i nic! Jak było, tak było nadal. Raz z tego co pamiętam chyba się zagapiłam i oglądając dwa odcinki anime pod rząd ( to około 40min.), przypomniało mi się, że przecież mam maskę na sobie! Poszłam ją zmyć ciepłą wodą, potem płuczę zimną by pozamykać wszystko dokładnie i ku memu zdziwieniu okazało się, że to nie tak że produkt jest jakiś zły, wystarczy go dłużej trzymać niż jest napisane! Zauważyłam, że faktycznie pory są oczyszczone i na jakiś czas zmniejszyła się ilość produkowanego sebum. Zauważyłam, że o ile pierwsza obietnica jet spełniona  tak samo w każdej porze roku, to jednak co do drugiej, sprawa wygląda troszeczkę inaczej. Latem i ciepłą wiosną praktycznie niezauważalny jest efekt redukcji produkowanego sebum, jednakże w tych chłodniejszych dniach już jak najbardziej. Jest widoczna różnica kiedy używam maski, a kiedy nie. Wspominając przy tym, że stosuje ją około 2-3 razy na tydzień.
W obietnicach jest także, że chroni przed zanieczyszczeniami, ale nie wiem jakbym miała to zobaczyć i w sumie nie wiem dokładnie o co chodzi, więc trudno mi się wypowiedzieć w tej sprawie XD

Podsumowanie

Jestem bardzo zadowolona z produktu, pod warunkiem, że trzyma się go na twarzy więcej nić zalecano. Dodatkowo nie miałam żadnych zaczerwienień, ani podrażnień, więc jak dla mnie jest łagodny dla cery. Nie wysusza skóry, jednak nadmienie, że gdy już tak dochodzi ta czterdziesta minuta dla produktu, to zaczyna od się kruszyć i brudzi wszystko jak leci. Na szczęście da się to sprać, także nie ma się o co martwić :)
Gdy produkt jest na skórze twarzy, nie wolno nic jeść i mówić, ponieważ nadmierne ruchy szczęką powodują, że produkt bardzo intensywnie odkleja się od twarzy i wiadomo- nie działa. Także by wszystko było dobrze, trzeba po prostu milczeć :D

Ocena

1. Cena:  w TK kupiłam go chyba za 50zł, na e-bayu cena wygląda podobnie
2. Dostępność: na stronach internetowych faktycznie się pojawia, jednak jego cena jest często bardzo wysoka
3. Wydajność: bardzo duża, jednak zależy od zapotrzebowania
4. Pojemność: 100ml
5. Zapach: gliniany, ale nie utrzymuje się długo i nie jest intensywny
6. Czy polecam?: myślę że tak, jestem z produktu zadowolona, a cena nie jest aż taka wysoka
7. Czy kupię ponownie?: raczej nie, szukam czegoś co działa podobnie ale nie trzeba tyle tego trzymać XD
 8.5/10  

środa, 6 czerwca 2018

Cantella 90 Ampoule- Pure Heal's jako serum z wąkroty azjatyckiej


Na Kontigo znalazłam takie cudo, postanowiłam więc je kupić, ponieważ dużo pozytywnych opinii słyszałam może nie tyle co o samym produkcie, co o Cantelli. Byłam więc ciekawa, czy jest to coś wartego większej uwagi. Z racji, że kupiłam produkt już dawno i obecnie mi się skończył, to mogę o nim opowiedzieć z perspektywy stosowania serum przez hmm.. może z około 6 miesięcy? Na prawdę, bardzo długo zajęło mi skończenie tego produktu, ale może nic w tym dziwnego, ponieważ całość ma 30 ml, a ja zużywałam na raz pół pipety. Dodam tylko, że korzystałam produktu dwa razy na dobę- rano i wieczorem, więc już sam wniosek się na usta wysuwa, że jest to produkt bardzo wydajny. :)

Pierwsze wrażenie

Na pewno można powiedzieć o nim, że nie ma zapachu, jest bardzo bardzo płynny (bardziej niż inne sera które były w moim posiadaniu) i szybko się wchłania. Współgra z innymi kosmetykami, również z kolorówką. Także na pewno zrobił na mnie dobre pierwsze wrażenie!

Oczekiwania, a rzeczywistość

Zauważyłam, że faktycznie efekt nawilżenia  utrzymuje się dość długo, a efekt łagodzący również u mnie się sprawdził. Nic dziwnego z resztą, biorąc pod uwagę skład chemiczny. Lepiej myślę, że naobiecywać mniej, a to spełnić, a nie mówić o obietnicach, które realnie są bardzo trudne do zrealizowania. Trudno mi ocenić, jak wygląda sprawa z oznakami starzenia się skóry, ponieważ dość intensywnie wykonuje masaże, a także korzystam z serum rozkurczającego z Sidmool'a więc jak na razie nie mam widocznych zmarszczek z czego się niesamowicie cieszę. Widzę, że na prawdę ten produkt bardzo korzystnie wpłynął na moją skórę, ponieważ, tak jak mówiłam, to mam skórę mieszaną i czasami lubi mi się ona przesuszać. Od kiedy stosowałam ten produkt, nie pamiętam jakie to było uczucie. Starałam ograniczyć inne produkty nawilżające, by sprawdzić, jak radzi sobie sam i powiem szczerze, że jest na prawdę rewelacyjny. Jeżeli ktoś np. nie chce kupować kilku kosmetyków, a chce mieć jeden, a dobry, zdecydowanie polecam ten. Nie przetłuszcza skóry, super nawilża, a efekt ten utrzymuje się dość długo. Jak kilka razy miałam taką sytuację, że prawie się gdzieś spóźniłam i nie miałam czasu na całą pielęgnacje, to brałam tylko ten produkt i krem z filtrem 50+ i przyznam, że super dawało to radę. Nie czułam, że czegoś mi brakuje, lub żałowałam że nie wzięłam jeszcze jakiegoś kremu do torebki. Często zapominałam, że miałam tego dnia tak okrojoną poranną pielęgnacje. Także myślę, że te argumenty Was przekonają do tego, jak bardzo ten kosmetyk jest super hiper uper fajny *.*

Podsumowanie

Co tu dużo mówić, ten produkt jest na prawdę niesamowity! Sam sobie potrafi dać radę na cały dzień, gdy nie miałam czasu, spełnia obietnice producenta.. Tylko nie no... no ma jeden minus. Jest dość drogi. Kosztuje około 100zł, za 100 ml. Wiem, że są droższe kremy, jednak cena ta jest dla mnie trochę odstraszająca. Mimo to postanowiłam i tak go kupić, ponieważ miał aż za dobre opinie. Powiem szczerze, że zdecydowanie mieli racje. Polecam po prostu każdemu i w każdym wieku. Ot wszystko!

Ocena

Cena: cena waha się w granicach 100-150zł
Wydajność: jak dla mnie niesamowicie duża, stosowałam go długie miesiące
Pojemność: 100ml
Efekt: nawilża, nawadnia, dobrze współgra z innymi kosmetykami
Czy polecam?: niesamowicie tak!
Czy kupię ponownie?: może spróbuje innych kosmetyków z Cantellą, jednak myślę, że bardzo możliwe że ostatecznie i tak powrócę do tego serum. :P
 11/10

sobota, 26 maja 2018

Co w Anime, a co w Japonii? cz.1- Podobieństwa

Chciałabym Wam przedstawić podobieństwa świata anime/mangi i Japonii. Co możemy obejrzeć i przeczytać i możemy zobaczyć to również w tym cudownym kraju?
Więc zaczynamy:
1. Mundurki
Noszenie kimon oczywiście też jest bardzo popularne :)
    Nie da się nie zauważyć, że w anime, gdzie występują postacie w wieku szkolnym, wszyscy mają na sobie mundurek. Faktycznie, można to też zauważyć w kraju. Każda szkoła ma swój styl mundurka, a kolorem np. krawata/muszki/kamizelki, możemy dowiedzieć się, w której jest on klasie.
Mundurek zazwyczaj składa się dla panów z: koszuli białej, spodni ( czarnych/granatowych/w kratkę), często krawata i marynarki
Zestaw pań składa się głównie ze spódniczki, której długość często zależy od szkoły, zakolanówek/podkolanówek, i tu do wyboru jest albo koszula z krótkim rękawkiem i kamizelka, albo koszula biała z długim rękawkiem plus marynarka. Często przy kołnierzyku możemy znaleźć kokardę.
2. Mnóstwo reklam
  
  Oj taaaaak, szczególnie w pociągach, tramwajach, autobusach, na peronie, ale np: w centrach handlowych jest ich znacznie mniej. Często w pociągach całe ściany są obwieszone reklamami różnych produktów, marek itp. Nie są one podobne do europejskich. Często charakteryzuje je pstrokacizna, i mieszanie elementów mangi i rzeczywistości (np. na plakacie można zobaczyć jak zwykli śmiertelnicy robią zakupy, a gdzieś tam w tle jest jakaś postać narysowana w mangowym stylu, która zachęca do zakupów).

3. Zajęcia pozalekcyjne
    Tu nie ma praktycznie ucznia, który nie uczęszcza choćby na jedne zajęcia pozalekcyjne. ą różna koła zainteresowań, uczniowie też mogą sami stworzyć własne koło, pod warunkiem, że spełni to wymaganą ilość osób, będzie miało opiekuna i będzie miało też co przedstawić. Zajęcia te są niezmiernie różne. Po szachy, łucznictwo, pływanie, malowanie, rzeźbienie, śpiewanie, do klubu fanów anime i mangi, klubu filmowego, klubu pasjonatów gotowania i wiele, wiele innych. Fajnym pomysłem jest to, że uczniowie mogą się realizować i mają bardzo dużo możliwości do poszerzania swoich horyzontów :)
4. Mieszkania są niesamowicie małe i nie wszystkie mają kuchnie
Normalnie pokój by miejscu kadru by się kończył


    Oj tak, można to było zauważyć już po hotelach, że tam ledwo mogłam zmieścić walizkę i siebie... A mieszkanie jest niewiele większe! Wszędzie praktycznie są wanny, nigdzie nie spotkałam pryszniców, co wydaje się same w sobie dość dziwne, biorąc pod uwagę, jak tam jest niewiele przestrzeni. Mam 158cm i w tej wannie musiałam kulić nogi, a co dopiero ci co są wyżsi ode mnie! Dość specyficznie to przemyśleli :P
Zaś co do kuchni, wzięło to się stąd, że Japończycy jedzą często poza domem. Tam jedzenie jest dość drogie, więc nie do końca opłaca się kupować produkty spożywcze, jeżeli można za mniej pójść na ramen, bądź tempure. 
5. Karaoke
    Zdecydowanie to chyba najczęstsza opcja relaksu i wypadu ze znajomymi w Japonii. Oczywiście z racji, że są z natury oni bardzo wstydliwi, zazwyczaj wypiją kilka kieliszków sake i wtedy bez jakiejkolwiek krępacji idą na scenę i śpiewają swoje ulubione piosenki!
6. Specyficzna moda
    Tam widziałam taki przekrój, że aż nie wiem od czego zacząć. Pierwszego dnia spotkała faceta, który był przebrane za słodką lolitę, już wtedy wiedziałam, że to dopiero początek. Tam- już tak rozwijając ten wątek- widok tak ubranego mężczyzny nie robi  żadnego wrażenia na Japończykach, za to jak widziałam jakiś obcokrajowców, to nawet nie ukrywali się z pokazywaniem na niego palcami, czy głośnymi komentarzami. Zdecydowanie nie rozumiem po co to wszystko, to jest człowiek i ma prawo nosić co mu się podoba. Nie robi tym nikomu krzywdy, więc o co chodzi?
Widziałam też taką specyficzną modę wśród kobiet, która polegała na tym, że kupowały sobie za duże buty i przezroczystą taśmę klejącą owijały sobie wokół podeszwy i grzbietu stopy, tak by but im nie spadał. Z tego co usłyszałam, ich argumentem jest to, że nie chcą by im but obcierał stopę, więc kupują za duże, a taśmą obklejają by po prostu nie zsuwały się z nogi. Także niby ma to sens, ale i tak troszku dziwnie :P
Nawet udało mi się mieć zdjęcie z dziewczynami *.*

Czasem widziałam też takie kobiety - głównie w Kyusiu- których stylówa reprezentowała się mniej więcej tak: długie blond włosy, opalone na taką mleczną czekoladę, szpilki tak wysokie, że ledwo w nich chodzą, niesamowity dekolt, krótkie spódniczki i niesamowicie jaskrawe ubrania. Zanim wyciągnęłam aparat to sobie dawno już poszły, więc nie mam jak wam tego pokazać niestety :(
7. Salony gier
    Bardzo dużo Japończyków po pracy idzie do tak zwanych Pachinko. Są to salony gier, które należą (z tego co wiem) najczęściej do Yakuzy- japońskiej mafii. Można tam grać głównie na automatach, można też losować w budkach jakieś poduszki, figurki i inne. Za takie budki płaci się różnie. Chciałam figurkę Miku Hatsune to każdy raz kosztował mnie 100 yenów (około 3 zł), niektóre zaś widziałam, gdzie za jedną grę płaciło się po 200, 300, a czasem 500 yenów. Troszkę inaczej wygląda to w sytuacji automatów, tam zazwyczaj opłata wstępna to 1000 yenów (około 30zł). Grając, wypadają Ci kulki, które potem u Yakuzy zamienia się na takie wirtualne pieniądze, które można potem w takim specjalnym bankomacie wymienić już na prawdziwe banknoty.
8. Wysoka kultura
   Tam słowa proszę, przepraszam, dziękuję są używane po prostu na okrągło. Można zauważyć zarówno w anime, jak i w Japonii, że ukłon stosuje się przy każdej możliwej okazji, a z założenia, jest to element okazania szacunku swojemu rozmówcy. Bardzo często czy na ulicy, czy nawet wśród moich znajomych, widziałam jak ludzie w emocjach podnoszą na siebie głosy, bądź krzyczą, jednak w naszych obu przypadkach, to byłoby nie do przyjęcia. Jak ktoś się za bardzo podekscytuje, to potrafi przeprosić za swoje zachowanie, gdzie no tak jak ja widzę... Czasem polecą wyzwiska i nikomu nie przyjdzie do głowy przeprosić. Zdecydowanie, kultura osobista jest tam bardzo na wysokim poziomie, a jej nieprzestrzeganie bardzo krytykowane i źle widziane przez społeczeństwo.
9. Otaku
    Nawet w zwykłym kiosku można kupić mangi i anime na płytach. Jest tego mnóstwo. Jest też kultura otaku, czyli osób które są fanami mangi i anime. Oni jednak w Japonii uważani są za... fanatyków? Chyba to byłoby dobre określenie. Byłam w jednym sklepie z anime w Akihabarze i tam sprzedawcy byli no na prawdę dziwni. O właśnie już wtedy było widać, że to są osoby, które tylko czytają, tylko oglądają, próbują upodobnić się do postaci, co jednak czasem wygląda dziwnie- na przykład piski, niektóre miny, czy też podskoki lub tańce radości. No kurde ludzie nie mają życia i tyle XD 
A i pisząc to już typowo do moich rodaków i otaku zarazem :P to najbardziej popularne anime w Japonii obecnie to: Shingek no Kyojin, Boku no Hero Academia, Kuroshitsuji, Naruro, One Piece. Przynajmniej najwięcej tego było jakiś reklam, pisali o tym w gazetach i inne :) 


10. Punktualność
    Zdecydowanie Japończycy są niesamowicie punktualni. Ani razu nie spóźnij się żaden pociąg, tramwaj, autobus czy w ogóle cokolwiek! Tam, jeżeli kierowca się spóźni to przeprasza wszystkich pasażerów za to. Warto wspomnieć, że są tam też specjalnie wydzielone miejsca dla osób starszych, niepełnosprawnych, kobiet ciężarnych i chorych. Jest to na prawdę fajny pomysł, bo przede wszystkich tych miejsc jest dość sporo, na przykład 5 lub 8, czasem więcej i są oddzielone kolorem, zazwyczaj te siedzenia są czerwone. Też można zobaczyć w komunikacji takie plakaty jak nie powinni się zachowywać się w takich miejscach, ale nie w formie jakiegoś nakazu i w ogóle spina totalna, tylko w formie śmiesznych historii i obrazków. To bardziej przyciąga uwagę i łatwiej jest sobie to przyswoić :)
Także jak na razie to wszystko co mogłam Wam napisać o podobieństwach Japonii i anime/mangi. Mam nadzieję, że się Wam podobało! :) Może macie jakieś pytania, bądź ciekawe doświadczenia, którymi chcielibyście się podzielić?

środa, 11 kwietnia 2018

Skinfood Fresh Fruit Lip & Cheek Raspberry



Dziś przychodzę do Was z recenzją błyszczyka ze SkinFood o zapachu malinki *.* Skłoniło do zakupu fakt, iż raz że kocham tą markę, a dwa że uwielbiam jak szminka/pomadka ma intensywny smak i zapach. Więc się skusiłam :)

Pierwsze wrażenie

Na pewno podoba mi się niesamowicie opakowanie, które jest jak dla mnie zrobione w bardzo uroczym stylu. Otwiera się poprzez przesuwanie pokrywki, z tym mechanizmem na szczęście nie ma problemu. Kolor na pierwszy rzut oka wydawał mi się niesamowicie intensywny, ale okazało się, że jest bardzo delikatny i przy nakładaniu kolejnych warstw staje się coraz bardziej intensywny.
Z tego co słyszałam, można stosować go również na policzki i powieki. Spróbowałam i faktycznie wygląda to jak dla mnie bardzo fajnie :) Kolor jest widoczny ale zarazem nie rzuca się w oczy. Na powiekach jak dla mnie gorzej on wygląda, dlatego tam go nie stosuję. Przy mruganiu, powieki lekko się kleją, a kolor sam w sobie jest taki, że jak dla mnie wyglądam jakbym miała czerwone oczy :P
Na policzkach jak i na ustach trzyma się długo i zauważyłam, że na prawdę do rzadkości muszę go poprawiać.
Błyszczyk jest w miarę odporny na tłuste posiłki, na ścieranie i picie wody. Także jak dla mnie- przeogromny plus! :)

Na ustach i policzkach mam błyszczyk ze Skinfood. Jest on delikatnie widoczny, ale niezbyt intensywny- nałożyłam tylko jedną warstwę :)

Ocena

1. Cena: około 30zł.

2. Wydajność: bardzo wysoka

3. Opakowanie: Plastikowe, lekkie

4. Dostępność: z tego co zauważyłam one w tej wersji już chyba nie są dostępne. Można je kupić w jednym opakowaniu po 3 różne kolory.
5. Zapach: malinowy

6. Kolor: malinowy
7. Pojemność: 2,5g
8. Czy polecam?: zdecydowanie tak, ponieważ jest bardzo wydajny, można go stosować nie tylko na usta i prześlicznie pachnie i smakuje :)
9. Czy kupię ponownie?: zdecydowanie tak, ale w innych kolorach. Nawet już zamówiłam mały zestaw trzech kolorów :P







sobota, 3 marca 2018

Zamówienie z Kontigo- polecać, czy nie?


Pewnego razu była niesamowita oferta na Kontigo. Dużo produktów azjatyckich zostało przecenionych, więc dla mnie to idealna okazja do zakupu kilku fajnych produktów. Sklep oferuje kosmetyki takich marek jak: Missha, PureHeal's, Holika Holika, Ettang, Klaris, Pilaten i inne, które mi już na prawdę mniej mówiły :P
Myślę, że warto przejść od razu do rzeczy, więc zaczynamy:
1. Cantella 80 Eye Cream od PureHela's
Kupiłam ten produkt za około 80zł, obecnie jest za jakieś 110zł. Wybrałam go ze względu na m.in skład. Cantella jest na pierwszym miejscu w składzie, więc pomyślałam, że może faktycznie ten produkt się sprawdzić. Dodatkowo jak skończy mi się mój krem po oczy z Secret Key, to nie mam żadnego zamiennika. Produkt ma pojemność 15ml, więc stosunek cena-pojemność jest dość odrzucająca, jednak chciałam wypróbować na sobie, czy to po prostu taka ostro wygórowana cena, czy faktycznie skądś się ona wzięła. Jak dotrę do tego produktu, to na pewno zdam Wam raport, ponieważ sama jest bardzo ciekawa rezultatów.
2.  Cantella 90 Ampoule  od PureHeal's
Kupiłam za około 70zł, obecnie jest w tym sklepie za 136zł.
Sytuacja podobnie wygląda, jak w produkcie powyżej. Dobry skład, przecena i chęć przeciwdziałania zmarszczkom. Ma pojemność 30ml, i z tego co już widzę, starczy mi na długo :)



3. Propolis 27 Cover Cushion również PureHeal's
Kupiłam za około 90zł, bez przeceny kosztuje 150zł. Wybrałam ten produkt do swojego koszyka, ponieważ ma w sobie od razu filtr przeciwsłoneczny 50, ma właściwości antybakteryjne, rozjaśnia i nie daje efektu maski. Bardzo zależy mi na tym, aby mój krem BB/podkład, cokolwiek, nie była za ciężki. Także tak na prawdę przynajmniej zgodnie z opisem, spełnia wszystkie moje oczekiwania co do tego, jaki ma być produkt tej kategorii. Czy faktycznie tak jest? Sprawdzę. Na razie czekam aż skończy mi się mój podkład z Cat Dodo od Holiki. Produkt wygląda bardzo obiecująco, także mam pozytywne nastawienie. Ma pojemność 14g, także tyle co mój obecny Cushion, więc myślę że mi długo posłuży.


 4. Super Aqua Ice Tear Cream od Misshy
Produkt kosztował mnie 50zł, obecnie widnieje na Kontigo za jakieś 80zł mniej więcej. Kupiłam ten produkt, ponieważ-zgodnie z tym co jest napisane na stronie- odświeża, jest bardzo lekki i nie pozostawia skóry tłustej. Pomyślałam sobie, że to może być fajny krem, który może mnie nie zapcha i nie przyczyni się do przetłuszczania się skóry bardziej niż jest to konieczne. I tu akurat mogę powiedzieć jak wygląda pierwsze wrażenie, ponieważ stosowałam go przez jakiś czas. Dokładniej- produkt praktycznie nic specjalnego nie robi. Jest lekki- faktycznie, ale konsystencje ma troszkę dziwną. Jakby lekko lepką i takie tez mam uczucie na twarzy. Nie jest to aż tak przyjemne. Szybko się wchłania, nie ma jakiegoś konkretnego zapachu, ale nie zauważyłam po nim żadnej różnicy. Nie utrzymuje efektu nawilżenia długo, co jest gigantycznym minusem. Na skórę pod względem przetłuszczania się działa tak jak inne- czyli zmniejsza tego efektu. Co prawda nie zwiększa go, co też jest ważne, ale nie o to tu chodzi. Produkt nie robi w sumie tego co, jest napisane, że ma robić. Bardzo się zawiodłam na nim i w akcie desperacji dałam go mamie. Jej się podoba, ale mama ma sama z siebie małe wymagania, więc to też inna sprawa. Spytałam się jej (po wcześniejszym poproszeniu, by stosowała z kremów tylko ten i nie dodawała innych produktów) czy zauważyła jakąś różnicę, odkąd wprowadziła w swoją kosmetyczną rutynę ten krem, na co odparła, że nie zauważyła nic. Powiedziałam jej również, jakie ma zadanie ten produkt, i czy zauważyła zmianę. Odparła, że nie. Trochę się lepi, uczucie odświeżenia jest tylko podczas nakładania kremu, potem od razu znika, a skóra jeżeli się gdzieś przetłuszczała, robi to dalej tak samo jak wcześniej. Czyli obie mówimy to samo- ten produkt nie zrobił nic. Także kompletnie go nie polecam i zdecydowanie nie kupię go po raz kolejny.
5. Biolove, Mus do ciała Borówka
Kupiłam ten produkt za około 18 zł, obecnie jest za 25zł. Pojemność- 150ml, więc całkiem fajny stosunek ceny do pojemności, więc się skusiłam na taką okazję. Ten produkt również już został przeze mnie przetestowany, wiec mogę już coś o nim opowiedzieć. Przede wszystkim- jest bardzo gęsty i trudno się go rozprowadza. Ma bardzo intensywny zapach, który pozostaje na bardzo długo. W miarę szybko się wchłania i co ważne- nie klei się. Myślę, że na prawdę to jest produkt wart swej ceny i bycia na czyjejś półeczce z kosmetykami. Jest jednym z moich najlepszych kosmetyków do ciała i zdecydowanie mogę go polecić innym.
6. Biolove, balsam do ust Borówka
To od momentu otworzenia paczki mój najlepszy kompan. Używam tego balsamu codziennie. Ma prześliczny zapach, wyraźny, ale nie nachalny. Zapach i smak pozostaje długo za ustach co jest bardzo zachęcające. Łatwo się rozprowadza i podczas zimy, bardzo pomaga mi walczyć ze suchymi skórkami. Także nie ma czegoś, do czego mogłabym się przeczepić. Bardzo polecam i zdecydowanie kupię ponownie. Choć może inny zapach, bo mają bardzo kuszące oferty *.*
7. Gratisy
Dostałam od nich błyszczyk, Super Creamy LipGloss SWEE. Taki zwykły brązowawy błyszczyk do ust, który łatwo się rozprowadza, nie ma w sobie błyszczących drobinek, jest dość wytrzymała i ma lekko owocowo-słodkawy zapach. Nie używam jej co prawda za często, ale nie mam też do niej żadnej pretensji :P Nie używam zbyt błyszczyków, a szczególnie nie brązowych. Ale myślę, że co jak co, ale produkt sam w sobie jest dobry do polecenia :)
Drugim gratisem jest lakier do paznokci, o błękitnawym odcieniu.  Z racji, że często przebywam w szpitalu, nie mogę mieć lakieru do paznokci, więc akurat ten produkt mi się nie przydał. Jednak tak jak widać- spróbowałam go i krycie to on ma fatalne. Potrzebowałam trzech warstw, aby był przyzwoity efekt. Dodatkowo pomalowałam paznokcie w południe i tego samego dnia wieczorem były odpryski. I nie, nie myłam naczyń. Nie, nie grzebałam w ziemi. I nie, nie robiłam czegoś co sprawiłoby, że ten lakier mógł odejść. Także kompletnie nie polecam.

Jeżeli   chodzi zaś o takie sprawy ogólne, to mogę powiedzieć, że na prawdę nie mam żadnych zastrzeżeń. Paczka przyszła mi w 3 dni od momentu zamówienia, za samą przesyłkę nie płaciłam nic. Produkty przyszły ładnie opakowane w folię bombelkową, bez uszkodzeń, zgnieceń itp. No po prostu nic dodać, nic ująć. Na prawdę fajny sklep, tylko minusem jest to, że dopóki nie ma przeceny, to ten produkty w normalnej cenie, są na prawdę bardzo drogie. Dlatego warto wypatrywać okazji i wtedy jeżeli sobie coś upatrzyliśmy, to po prostu zamówić. A poza tą jedną rzeczą, nie mam nic więcej do dodania :)

środa, 21 lutego 2018

Maść świerkowa- 50ml= 50 zł. Czy warto było?


Tą maść świerkową dostałam od mamy, bo gdzieś na internecie przeczytała, że to "fajna rzecz". Okazało się, że jak spytałam o cenę, że jeden ml. kosztuje 1zł, w sumie dość dużo, jak za produkt o którym wcześniej nic nie słyszałam. Po stosowaniu tego produktu, ma wiedza nabrała kształtu, teraz tą magiczną sztuczką Was ugoszczę

Pierwsze wrażenie

Przede wszystkim ma piękny świerkowy zapach, czego by się w sumie można było spodziewać. Ma konsystencje maści co też jest tak jakby logicznie. Nie wiedziałam w sumie jak to zastosować więc pomyślałam, że jak się masuję, to może zamiast olejku, zastosuje właśnie to.
Na pewno zauważyłam, że pod wpływem ciepła na prawdę delikatnie się rozpuszcza. Żeby masowanie nie było bolesne, trzeba użyć dość sporo produktu. Nie jest to jednak AŻ taka duża ilość, że patrzymy jak produkt niknie nam w oczach. Wręcz rzekłabym,  że nawet pomimo tego, maść jest bardzo wydajna. Zauważyłam, że po miesiącu stosowania ubyło mi go tyle co na obrazku. A to był okres, gdzie mogłam sobie pozwolić na codzienny masaż twarzy.  Także w skrócie- pierwsze wrażenie było nawet pozytywne. Jednak co z efektem? Spokojnie, już do tego przechodzimy!

Obietnice, a rzeczywistość

Według producenta, ten produkt stosuje się w przypadku gdy są:
bóle mięśniowe
bóle stawowe
bóle kręgosłupa
grzybicy, trądziku, kurzajek, brodawek
użądleń owadów
reumatyzm
wzrastający paznokieć
Ważne jest aby pamiętać, że efekty zauważalne są przy dłuższym stosowaniu i po dokładnym wsmarowaniu, dodatkowo warto jest ją stosować przy bólach które są już od dłuższego czasu. Bardzo ważną informacją jest to, że maść stosuje się na umytą uprzednio część ciała, gdyż wtedy lepiej się wchłania.
Maść świerkowa ma działanie przeciwbakteryjne, grzybobójcze. W jej skład wchodzi żywica świerkowa, wosk pszczeli, olej palmowy, oliwa z oliwek, olejek eteryczny z eukaliptusa i witamina E.

Wiemy już czego możemy się spodziewać po tym produkcie, warto teraz porównać to, z tym co zauważyłam stosując to świerkowe cudo.
Przede wszystkim mogę zacząć od tego, że często stosuje maść do masażu twarzy. Wykonuje go dość często, więc i ten produkt ma kontakt z moją twarzą równie często i mogę powiedzieć, że  jeżeli miałam jakieś stany zapalne na skórze, to znacząco je zminimalizował. Wiem, że przed kobiecymi dniami zazwyczaj moja skóra wygląda bardzo niekorzystnie. Zawsze coś co nie powinno zagości na skórze, a przyznam, że ten produkt sprawia, iż wszelakie niedoskonałości nie pojawiają się na twarzy. Mówi więc to, że maść ma działanie zapobiegawcze trądzikowi. Co jest na prawdę dużym plusem, ponieważ w końcu zauważyłam jakieś rezultaty produktu, który ma działanie anty-trądzikowe!
Zaś co do bólów mięśni mogę powiedzieć tyle, że często mam obolałe mięśnie twarzy, więc i tu mogłam zaobserwować, że z czasem jak stosowałam świerkową maść, to ból pomału, za każdym razem się zmniejszał. Także i tutaj spełnia moje wymagania.
Jeżeli chodzi o reumatoidalne zapalenie stawów, to tu akurat może się wypowiedzieć moja babcia. Mama kupiła również mojej babci tą maść, właśnie pod kątem tej choroby. Jeżeli trzymała się instrukcji czyli- myła skórę przed użyciem, wmasowała dokładnie produkt, zabandażowała jak trzeba- efekt był widoczny. Mówiła, że stawy bolą ją troszkę mniej. Biorąc pod uwagę, że czasem bóle stawów są na prawdę wyraźne, to nawet takie lekkie zelżenie dolegliwości bólowych jest już dużym sukcesem.
Pozostałych przypadków nie mogłam przetestować, ze względu na brak materiału do badań :P

Podsumowanie

Produkt sam w sobie jest na prawdę bardzo wydajny, przyjemny w zapachu i co najważniejsze- z tego co sama mogłam zaobserwować- spełnia obietnice producenta. Na prawdę bardzo mnie to zaskoczyło, gdyż mówiąc wprost, myślałam że to pic na wodę, fotomontaż. Jestem zadowolona z maści świerkowej i myślę, że mogę ją śmiało polecić. Na pewno warto wspomnieć, że nie ma co jej stosować rano na skórę twarzy, ponieważ pozostawia znacząco tłusty film, który na pewno z czasem się nie wchłonie tak, aby nie czuć się niekomfortowo. Poza tym, nie mam do produktu żadnych uwag.

Ocena

1. Cena: 50zł

2. Wydajność: bardzo duża, stosuje od kilku miesięcy i nawet nie mam 1/4 opakowania zużytego

3. Dostęp: dość duży, można często znaleźć w aptekach, a już na pewno bez problemu przen internet

4. Zapach: świerkowy, delikatny i z czasem się ulatnia

5. Pojemność: 50ml

6. Czy polecam?: jak najbardziej. To ciekawy produkt do wypróbowania, jeżeli ktoś przy okazji walczy z trądzikiem. Masuje się tym produktem bez problemu i nie mam do niego pod tym kątem żadnych zastrzeżeń

7. Czy kupię ponownie?:  myślę że nie, ponieważ tak jak samo mówi przez się, że 1zł=1ml. To mało korzystny stosunek cena-pojemność. Sam produkt w sobie jest na prawdę dobry i godny polecenia, ale jest też dość drogi. Dlatego wolałabym zobaczyć jakąś tańszą alternatywę i w razie niepowodzenia wrócić do tego produktu
8/10 

środa, 14 lutego 2018

Ulubieńcy 2017r.- kosmetyki, perfumy, książki, filmy, seriale i wszystko inne :D

Pomyślałam, że na tym blogu czegoś brakuje. A mianowicie- podsumowań! Chciałabym od czasu do czasu podsumować nie tylko kosmetyki, ale i inne ciekawe rzeczy dotyczące mojego życia z którymi chciałabym się podzielić. I tak wiem wiem, że jest luty. I tak wiem, że jest połowa lutego, ale dajcie spokój. Ja się tym w ogóle nie przejmuje :P To wolny kraj w końcu! :D

A więc zacznę mimo wszystko od rzeczy urodowych! Popkorn w rękach i jedziemy!

1.Najlepszy toner
COSX BHA Summer Pore Minish Serum. I tak, wiem co tu jest napisane- serum. Używam go jednak w formie tonera ponieważ jest tak rzadki jak toner. Jakbym miała porównać np. serum z PureHeal's z Cantelli czy z It's Skin to to jest niebo a ziemia. To "serum" ma konsystencje wody, stąd jest u mnie jako toner.
Bardzo fajnie mi służy, ponieważ pomaga mi pozbyć się efektu świecącej się skóry. Jeszcze żaden kosmetyk nie był tak dobry ta taki czas. Jedyny minus jego jest taki, że troszkę wysusza mi skórę i przez to muszę stosować dodatkowo jakiś produkt nawilżający :)

2. Najlepsze serum
It's Skin  Power 10 Formula VC Effctor z witaminą C
Wybrałam ten produkt, ponieważ nie był zapychający, ślicznie pachniał i na prawdę szybko i dobrze się wchłaniał. Moja skóra bardzo lubiła to serum, ponieważ bardzo ją łagodziła i odświeżała. I chyba to jest produkt do którego mogę śmiało powrócić- a tak jak czytaliście wcześniej- do rzadkości bym jakiś produkt chciała mieć dwa razy:)

3. Najlepsza emulsja
Przyznam że mam jedną i nawet jeżeli jest to moja jedyna, to nie jest już moją ulubioną. Na temat Skinfood Premium Tomato Whitening Emulsion wypowiadałam się już tu:
https://azjatyckie-kosmetyki.blogspot.com/2017/09/skinfood-tomato-whitening-emulsion.html
Także na prawdę wole nie powiedzieć nic, niż na siłę wychwalać kosmetyk bo jest jedynym jaki używałam z tej dziedziny.
 
4. Najlepszy krem
Zdecydowanie najlepszym kremem z jakiego korzystałam w 2017r. jest krem Holika Holika Good Cera Super Ceramide.
Wybrałam ten produkt, ponieważ świetnie nawilża mi skórę, zredukował mi kurze łapki i delikatnie rozjaśnił cerę. Stosuję go głównie w nocy, ale mała ilość na dzień też jest w porządku. Nawilżenie starcza na bardzo długo i to jest jego najważniejszy plus.

5. Najlepsza baza 
 Etude House Baby Choux Base SPF33 PA++ #2
Jak dla mnie to jest na prawdę świetny kosmetyk, wart polecenia. Ma słodkie opakowanie, śliczny zapach i dobrze współgra z innymi kremami i kremami BB. Łatwo się rozprowadza i nie zapycha :)

6. Najlepszy podkład/krem BB
Holika Holika Pore Cover BB 01 Soft Beige
Mój odwieczny kompan którego już nie wiem ile meczę. Jest na prawdę dobry, lekki, i opóźnia u mnie efekt świecącej się skóry. I to jest  jego największa zaleta. Miałam sporo podkładów, ale na prawdę niemalże wszystkie bardzo mnie zapychały. Ten nie dość że tego nie robi to jeszcze bardzo dobrze współgra z moją skórą. Nie daje efektu maski i często - według koleżanek- nie wiedzą do końca kiedy mam makijaż, a kiedy nie. Więc czego tu chcieć więcej?

7. Najlepszy brązer
Blush Bourjois 10 Chataigne Doree
To stary dobry kompan. Był pierwotnie mojej mamy, ale oddała mi go bo uznała, że jednak nie chce się już malować. Nie chcę tu skłamać, ale z tego co się orientuje nie ma już tej kolekcji i nawet na internecie się go nie dostanie. Podoba mi się on między innymi dlatego, że jest bardzo delikatny i trwały.

8. Najlepszy róż
Bourjois 41 Helathy Mix
Produkt tej samej marki, tylko różnica jest taka że w tym przypadku ten produkt jest wciąż dostępny.

9. Najlepszy puder
 A'Pieu Oil Control Film Pact
 To mój z tego co pamiętam to mój pierwszy puder transparentny. Jest bardzo wydajny, długo trzyma i fajnie współgra z innymi kosmetykami.

10. Najlepsza maska ale nie całonocna :P
Petitfee Gold EGF Eye & Spot Patch
 Zdecydowanie ten produkt pobił wszystkie na głowę. Bardzo pomógł mi ze zmniejszeniem zmarszczek wokół oczu i pogrubił skórę, sprawiając, że jak się uśmiecham to nie wyglądam jak hmm.. jakbym była w trakcie rozkładu. Nie wiem  czy wiecie o czym mówię. W sensie że skóra z policzków sprawiała wcześniej że skóra pod oczami była jakby zapadnięta i dzięki tej masce na prawdę udało mi się pozbyć tego problemu:)

11. Najlepsza maska całonocna
Sidmool Royal Honey Peptide
 Ten produkt na prawdę jest dla mnie bardzo wyjątkowy. Niesamowicie wydajny, szybko się wchłania, fajnie rozjaśnia i redukuje zmarszczki. Robi wszystko to co potrzebuje od kosmetyków!

12. Najlepszy produkt przeciw wągrom
TheFaceShop Jeju Volcanic Lava Mask
Tak jak wspomniałam w jednym poście, to jest dobry produkt pod warunkiem że stosuje się go 2 razy dłużej niż powinno. Wtedy na prawdę mój nosek wygląda jak pupa niemowlaka! Jest też bardzo wydajny przez co wiem, że długo mi posłuży.

13. Najlepszy produkt na trądzik
Tu może troszkę nietypowo, ale wyszczególniłam nie dosyć że dwa produkty, to do tego leki!
A mianowicie Clindacne i Acnatac.
Czemu akurat one? Stosowałam bardzo dużo rzeczy na trądzik. I antybiotyków, i tabletek, i maści i kremów. Stosowałam produkty z różnych firm ale albo nie działały albo zrobiły mi szkodę tak jak Benzacne. Te dwa antybiotyki zrobiły na prawdę kawał dobrej roboty. Zlikwidowały mi trądzik praktycznie w 100% i pomogło mi w redukcji nadmiaru sebum. Jednak jeżeli chodzi o redukcje sebum, to efekt ten utrzymywał się przez dwa tygodnie, a potem moja skóra już przyzwyczaiła się do leków i było tak jak wcześniej. Mimo to i tak zrobił taką rewolucje, że nikt na razie nawet mu nie dorównuje.

14. Najlepszy krem pod oczy
 Secret Key Starting Treatment Eye Cream
Stary dobry krem z Secret Key. Jest tak wydajny, że chyba starczy mi do emerytury. Nie pozostawia tłustego filmu na twarzy, fajnie współgra z innymi kosmetykami i super nawilża mi delikatne okolice skóry oczu. Jak dla mnie super!

15. Najlepszy produkt funkcyjny
BRTC Salmon Fillex Volume Injection 47%
Nie wiedziałam jak nazwać tą kategorię, więc pomyślałam o produkcje funkcyjnym. Brałam pod uwagę wszystkie produkty jakie mam które robią coś konkretnego tylko i wyłącznie. I bez zawahania wygrał właśnie ten produkt. Fajnie zredukował mi bruzdę od uśmiechania się i troszkę mi uwydatnił górną część policzków. Na efekt czekałam może koło miesiąca regularnego stosowania dwa razy dziennie. Obecnie stosuje raz na dzień dla podtrzymania efektu.


16. Najlepszy peeling enzymatyczny
Neogen Bio-Peel Gauze Peeling Wine
Dlaczego właśnie on?
Bo na prawdę bardzo fajnie wygładza mi cerę, odświeża skórę i fajnie oczyszcza. Na prawdę bardzo podoba mi się ten produkt. Choć tak jak o nim piszę to się wydaje że ni różni się on niczym innym o innych kosmetyków, ale szczerze mówiąc trzeba by było samemu go zastosować, by wiedzieć że to faktycznie dobry produkt godny polecenia.

17. Najlepszy środek myjący
La Roshe Effaclar Gel
Wybrałam ten produkt, ponieważ tak na prawdę mogę i zmyć nim makijaż- i to wbrew pozorom bardzo dokładnie, i mogę też zarazem z rana, po całej nocy umyć twarz, nie przejmując się, że będzie ona niedokładnie umyta, co niestety mogę powiedzieć o kilku kosmetykach. Pamiętam, że ten żel dostałam w gratisie i nie wiem ile on normalnie kosztuje, ale możliwe że skuszę się na niego raz jeszcze :)


18. Najlepsza szminka
Maybelline 986 Melted Chockolade Mat
Dlaczego ona?
Ponieważ pasuje mi w sumie do wszystkiego. Bardzo lubię szminki, a szczególnie matowe. Szukałam jakiejś która jest troszkę inna od mojego koloru ust, tak by trudno było ją dostrzec. I myślę że jak na razie, biorąc pod uwagę moją kolekcję jest ona najbliżej :)

19.Najlepszy perfum
Christopher Dark Sea
Ten perfum dostałam, i powiem szczerze, że jak mi się skończy to już wiem o co poproszę na urodziny! Są to perfumy, ale jak dla mnie warte swojej ceny, ponieważ bardzo długo trzymają, nie są nachalne, bardzo stonowane i używam ich bardziej do takich "poważnych" strojów. Na pewno cenie go za wytrzymałość bo jest ponadprzeciętna :D



20. Najlepsza kolorówka do oczu
Gosh Forever eye shadow
Podoba mi się bardzo ta kredka ze względu na to, że na prawdę jest bardzo wytrzymała, pasuje prawie na każdą okazję i do każdej stylizacji. Jest też to produkt bardzo dobrze napigmentowany, przez co wystarczy, że raz musnę nim po powiece i nie muszę już tego poprawiać :)


Teraz czas na najlepsze rzeczy ogólne. Mam nadzieję że popkorn się jeszcze nie skończył i możemy działaś dalej!


1. Ulubiona piosenka
Here JUNNA. Jest to piosenka która posłużyła za opening w Mahotsukai no Yome.
Tą piosenkę wybrałam, ponieważ w sumie... Bardzo polubiłam to anime i automatycznie gdy słucham tej piosenki kojarzy mi się ona z Oblubienicą Czarnoksiężnika. Ma na prawdę piękny tekst, który bardzo do mnie przemawia. Ma przepiękną melodię która idealnie przekazuje nam słowa utworu. Jak dla mnie geniusz!

2. Ulubione Anime
I tu mam problem, albo Ajin albo Shingeki no Kyojin
Oba anime bardzo lubię i trudno mi jest się zdecydować. Jest kilka takich anime które na prawdę są genialne takie jak Pandora Hearts, Naruto, Vampire Knight, Clannad czy inne, ale jakoś te wywarły na mnie emocjonalnie największe wrażenie i mam do nich sentyment. Ajin bardzo dobrze pokazuje nietolerancję. To jak nawet można wyglądać tak samo, możemy mieć takie same ideały, zdania, hobby, ale różnimy się jedną rzeczą i powoduje to u nas takie specyficzne uczucie, że zaczynamy nietolerować tej osoby.  Niestety ale pewien bohater nie do końca pomagał w akceptacji Ajinów na świecie, ale tak szczerze to były osoby które same z siebie nie były groźne i nie robiły ludziom krzywdy. Bardzo realnie jak dla mnie przedstawiał ten problem na świecie.
Shingeki zaś bo bardzo realnie odzwierciedla strach. W większości anime, jak osoba się boi to krzyczy wniebogłosy, dostaje histerii i nie wiadomo czego jeszcze. Pomimo strachu przed śmiercią który towarzyszył im prawie przez cały czas, ukazany on był bardzo realnie. Bardzie poprzez chowanie się pod stołem, zamurowanie ale potem i tak uciekanie z powodu chęci przetrwania. To wszystko było tak bardzo ludzkie, że na prawdę bardzo zżyłam się z postaciami. I w sumie trudno mi wybrać które jest pierwsze..

3. Ulubiona książka
Trylogia Czarnego Maga Trudi Canavan
Wybrałam tą trylogię, ponieważ kocham nie tylko kryminały, ale i fantastykę. Lubię tą tematykę dlatego, że ona często, jeżeli pokazuje problemy bohaterów, to są one inne niż w naszym świecie. Nikogo życie nie jest usłane różami, i gdy czytałam książkę gdzie bohaterowie mieli takie same problemy jak my (spłata kredytu, rozwód, zdrada, dziecko przeżywa okres buntu) to się męczyłam. Nie dość że słyszę to czasem od kogoś, niektóre z problemów sama przeżywam, dużo z nich jest przekazywane w mediach (dlatego też nie oglądam TV, nie słucham radia i innych tego typu rzeczy), to jeszcze miałabym to przeżywać w książce? Myślę, że tego by  było już za dużo.
Problemy bohaterów tej trylogii są inne od naszych ludzkich. Sonea- główna bohaterka, zmaga się z tym, że posiada ogromną moc magiczną, która ją przeraża, gdyż nie potrafi jej kontrolować. Gdy dostaje się do szkoły dla magów, nie posiada nawet nazwiska i przez to jest bardzo szykanowana przez rówieśników. Mimo to nie poddaje się, ma określony cel do którego dąży i swoją między innymi- upartością udało się zrealizować. Bardzo utożsamiłam się z tą bohaterką, dlatego też jest mi bardzo bliska. Sama książka, jest pisana w sposób lekki, przyjemny i porusza wiele tematyk i myślę, że każdy znalazłby tu coś dla siebie :) Na prawdę bardzo polecam te książki *.*

4. Ulubiony serial
Gra o tron. Właśnie mniej więcej 2017r. zaczęłam to oglądać i szczerze zakochałam się w tym serialu! Bardzo lubię bohaterów zarazem książki jak i serialu (w niektórych momentach troszkę się różnią, dlatego to podkreślam). Książka porusza wiele tematyk, posiada wiele bardzo rozbudowanych wątków, ma też bardzo rozległy świat, gdzie każdy z nich cieszy się innym dobrodziejstwem, inną tradycją i kulturą. Podziwiam autora książki za tak wielką wyobraźnię, że stworzył tak rozbudowany świat i postacie, przy czym obie te rzeczy idealnie ze sobą współgrają. Na prawdę mistrzostwo!

5. Najmilsze wspomnienie
Wyjazd z moim ukochanym w Bieszczady!
To zdecydowanie pierwsze co przyszło mi do głowy.  Było niesamowicie zimno, kiedy wiał wiatr, było też niesamowicie gorąco, gdy było bezwietrznie. Często padał deszcz, ale to że razem podróżowaliśmy po tych pięknych górach sprawiło, że te małe niedogodności pozostawiły tak na prawdę uśmiech na naszych twarzach. Było bardzo ciekawie, gdy szliśmy na Tarnicę i zastała nas taka mgła, że prawie nie nie widzieliśmy. Albo też bardzo fajnie wspominamy wspaniały naleśnik z jagodami który miał wielkość dużej pizzy! Się tak tym najedliśmy, że masakra :P To zdecydowanie najfajniejsze wspomnienie :)

6. Ulubiony film
Snowpiercer
Wybrałam ten film, ponieważ wzbudził we mnie na prawdę wyjątkowo dużo emocji. Pokazał bardzo dobrze przykrą prawdę o tym, że jak masz władze/pieniądze/znajomości to możesz praktycznie wszystko. Nawet poniżyć drugiego człowieka i traktować go dosłownie jak robaka (Ci co oglądali wiedzą do czego nawiązuje). To na prawdę piękna sztuka, który daje do myślenia. Nie jest on lekka, a raczej trochę przytłaczająca, jednak skłoniła mnie do wielu refleksji. Nauczyłam się dzięki temu filmowi mówić bardziej :" traktuje/chcę traktować Cię jak człowieka", a nie " ...jak rodzinę" To że ktoś nie jest mi bliski, znaczy że ma być gorzej traktowany, tak jak tu bohaterowie? Jeżeli nie masz znajomości, to jesteś nikim, nic Ci się nie należy- to między innymi pokazywał ten film. Ci ludzie byli trzymani jak zwierzęta, żywili się okropnym jedzeniem, jeżeli w ogóle jedzeniem to można nazwać, a Ci którzy "znali kogoś z pierwszych wagonów" żyli w luksusie. Jeżeli ludzie -według mnie przynajmniej- rozpatrywali drugiego człowieka pod kontem "człowiek", a nie "członek rodziny/znajomi", myślę, że łatwiej było by ludziom osiągnąć tą równość i sprawiedliwość o której tyle się mówi, i tyle osób chciałoby jej doświadczyć. Zwróćcie uwagę, że gdyby patrzeć na ludzi pod tym kątem, to jakby zmieniło się zdanie na temat wszelkich aktów nietolerancji (czy tu mowa o homoseksualistach, osób innej wiary, osób które mają inne zdanie polityczne itp), a nie że "jeżeli nie przypominasz mnie, bądź moich najbliższych to nie należy Ci się szacunek". Myślę, że znajomości nie powinny wpływać na darzenia innego człowieka czymś tak podstawowym jak szacunek, a zarazem jak się niestety często okazuje- czymś tak trudnym do otrzymania.  Nie wiem czy dobrze przekazałam to jaką lekcję wyciągnęłam ze Snowpiercera, ale przynajmniej się starałam :D Mam nadzieję, że nie wyszło mi tak źle :P

7. Ulubiony sklep z ubraniami
Stradivarius
Wybrałam ten sklep, z prostego powodu: bo podoba mi się wnętrze tych sklepów, zapach, ubrania pracowników i przede wszystkim- ubrania robią w takim stylu, który mi najbardziej odpowiada. Lubią umieszczać na swoich produktach kokardki, wstążeczki, kwiatuszki, a że uwielbia takie rzeczy, to i ten sklep jest u mnie w czołówce ;)

8. Ulubiona marka kosmetyczna
Etude House
Wybrałam tą markę ponieważ, ich kosmetyki często pięknie pachną, mają cudowne opakowanie i często realia są takie o jakich zapewnia nam producent. Także w skrócie wyjaśniłam wszystko :D

I to w sumie wszystko. Mam nadzieję, że podoba Wam się tego rodzaju post :) Myślałam kiedyś nad tym, by robić co kilka miesięcy post o podobnej tematyce, ale zobaczymy co z tego wyjdzie :P


niedziela, 11 lutego 2018

Zamówienie z Cosmetic Love- warto, czy niekoniecznie?

Hej, jakiś czas temu.. hmm.. Bardzo jakiś czas temu zamówiłam paczkę z Cosmetic Love za którą zapłaciłam 119zł. Wybrałam wysyłkę ekonomiczną o wartości 9,35 USD.
Od czego zacznę.. Na pewno od tego że paczka szła do mnie ponad miesiąc, co przyznam szczerze, że zamawiam na ogół dużo rzeczy z zagranicy. Czy to dla siebie czy dla innych na urodziny, święta itp. Zamawiam z różnych części świata i jeszcze paczka aż tyle mi nie szła. Czytałam o tym na forach, czy to się zdarza że aż tyle przychodzi paczka z Cosmetic Love i pamiętam jeden komentarz gdzie dziewczyna napisała że jej pierwsza paczka szła ponad miesiąc, druga około miesiąc, a trzecia dwa tygodnie. I że trudno przewidzieć jak te paczki dochodzą.  Wiem że ekonomiczna paczka itp, ale w tym rzecz że nawet osoby które zamówiły taką przesyłkę do rzadkości tyle czekali. Jednak akurat u mnie tak się wydarzyło. Paczka do mnie jak widać doszła, ale byłam na prawdę bardzo zestresowana, tylko dodam jeszcze- paczka szła ponad 30 dni, ale roboczych...
Pomijając czas dostarczenia, paczka przyszła niepogięta (co jest ważne, bo raz dostałam paczkę całą pogiętą i okazało się że stłukł mi się produkt, a zadośćuczynienia nie dostałam). Produkty jak najbardziej się zgadzały, każdy produkt z osobna był opakowany co też na pewno zrobiło pozytywne wrażenie.
Próbek jak dla mnie dostałam dość mało, bo tylko 4, ale choć i tak te próbki z Lioele (a dostałam dwie sztuki już w tej paczce) mam chyba łącznie tyle, że jakbym wycisnęła zawartość próbek to pewnie wyszła by ilość oryginalnego produktu.
No ale dobra, przejdźmy do konkretów


1. Holika Holika Pig Clear Blackhead 3 Step Kit Strong
Cena: 1,14 USD
Dlaczego kupiłam ten produkt?
Ponieważ był tani, i chciałam go bardzo wypróbować. Słyszałam o nim fajne opinie, więc chciałam na sobie sprawdzić czy jest faktycznie skuteczny. Jeżeli tak- najwyżej nie będzie to moja pierwsza i ostatnie przygoda z tym produktem :)

2. Secret Key, Lemon Sparkling Peeling Gel
Cena: 4, 36USD - cena w Weekly Sale
Pojemność: 120ml
Dlaczego kupiłam?
Troszkę jak powyżej: ponieważ był w bardzo niskiej cenie. Normalnie znajdzie się go za około 50 zł, a tu mam o wiele taniej, więc wzięłam go do swojego koszyka. Mam już jeden peeling ale ze Skin 79 i on pomału mi się kończy. Więc skoro tak, to przecena tego produktu była dla mnie fajną okazją. Fakt obecności witaminy C też jest na duży plus :)

3. Tosowoong Vita Clinic Vitamin Dressing Powder
Cena: 7,64 USD
Pojemność: 6g
Dlaczego kupiłam?
Ponieważ chciałam wypróbować kilka produktów z tej firmy i pomyślałam, że jako drugi rzut, wezmę ten puder. Ma on 7 witamin, rozjaśnia, zapobiega odwadnianiu skóry, i uspokaja podrażnioną cerę. Z racji iż teraz używam produktów z COSRX z kwasami to moja skóra bardzo potrzebuje teraz trochę ukojenia. Pomyślałam więc że może się sprawdzi w tej roli ;)

4. Elizavecca Hell-Pore Clean up AHA Fruit Toner
Cena: 4,91 USD
Pojemność: 200ml
Hmm a z tym kosmetykiem to akurat wyszło troszkę przypadkowo. Chciałam kupić sobie jakiś toner, który byłby ostatnim krokiem w moim rytuale oczyszczania, jednak na śmierć zapomniałam że mam 400ml gnojka którego muszę zużyć. Także jestem zła na siebie że kupiłam ten produkt bo zanim skończę ten obecny to trochę czasu minie. Jeżeli chodzi o produkt który teraz używam to SVR Sebiaclear Micellaire. Kosztowałm mnie 28zł, a normalnie jest gdzie za 50zł. Akurat była przecena w aptece wiec cóż :P
W każdym razie produkt Elizavecci trafił też w me ręce z powodu bardzo pozytywnych opinii na temat nie akurat tego produktu, ale całej marki. Cena też myślę że jest dość dogodna, więc czemu nie? Ten toner ma się aplikować na wacik, po czym gdy się go aplikuje na skórę twarzy ma usuwać z niej martwy naskórek. Posiada kwasy BHA i AHA także faktycznie pod tym względem może się fajnie sprawdzić :)

5. Elizavecca Witch Piggy Hell Pore Control Hyaluronic acid 97
Cena: 7,09 USD
Pojemność: 50ml
Dlaczego kupiłam?
Bo tak jak wspomniałam- ma fajne opinię ta marka, więc chciałam coś jeszcze wypróbować. Jak na razie czeka w kolejce, gdyż teraz używam serum z Cantelli Z PureHeals. Kupiłam ten produkt z myślą, że posłuży mi jako serum, a że ma bardzo dobre właściwości nawilżające to pomyślałam, że to będzie dobry pomysł. Mam skórę mieszaną i gdzieniegdzie jej ona na prawdę sucha. Chciałam mieć w swej kolekcji produkt który na prawdę nawilży moją skórę. I przynajmniej z tego co piszą, też pomaga w walce z porami i świecąca się skórą, także kolejny plus! Zobaczymy czy faktycznie się sprawdzi :)


Także ot cała paczkuszka z Cosmetic Love. Czy zamówię tam po raz kolejny? Myślę, że tak. Mają atrakcyjne ceny, dużo produktów z na prawdę rozmaitych marek. Często mają fajne promocje. Bardzo opłaca się robić tam zamówienie, gdy jest darmowa przesyłka. Ja akurat nie natrafiłam na taką okazję i niestety ale przynajmniej do wyjazdu do Japonii nie będę kupować żadnych kosmetyków.
Na szczęście plus choć taki, że odpisali na prawdę szybko na maila i wykazali się dużą sympatią i wyrozumiałością. Szybko podjęli działania by pomóc mi dowiedzieć się co się stało z paczką i wysłali szczere przeprosiny.Zachowali się na prawdę w porządku, więc nie gniewam się na nich aż tak bardzo :P
Czy Wy może też mieliście jakieś ciekawe wydarzenia jeżeli chodzi o przesyłkę, czy jakiekolwiek inne sytuacje dotyczące zamawiania przez internet? Chciałabym by kiedyś trafiło mi się to co jednej dziewczynie, że dostała kompletnie inne zamówienie! Napisała do sprzedawcy, wysłała zdjęcia i po czasie dostała tą paczkę co powinna plus jeszcze przeprosiny od sprzedawcy. To dopiero coś! Także z chęcią poczytam i Wasze doświadczenia w tej sprawie :)

piątek, 9 lutego 2018

Gruzja i Armenia- ostatni dzień!

Pomnik Stalina w muzeum


Oficjalnie była to drukarnia, nieoficjalnie jednak były tam chowane zakazane czasopisma
Lenin nie chce by Stalin objął rządy- dokument
Stalin za młodu
Nadieżda- druga żona Stalina
Dziś ostatni dzień mojej podróży po Gruzji i Armenii. Akcja tego dnia jest akurat w Gruzji w muzeum Józefa Stalina. Zacznę więc od przybliżenia Wam jego postaci.
Józef Stalin, bądź inaczej- Wissaronowicz Dżugaszwili był Gruzinem, a nie Rosjaninem jak by się mogło wydawać. Miał dwójkę rodzeństwa, jednak oboje zgineli za młodu, cała rodzina mieszkała w Gorii- mieście gruzińskim. Józef od dziecka miał krótszą lewą rękę, dlatego  do rzadkości spotkacie jego zdjęcie z profili, zawsze stoi bokiem by ukryć tą wadę. 
Jego ojciec był szewcem,  zatrudniał pracowników, na początku zakład dobrze funkcjonował, jednak jego alkoholizm sprawił, że zakład upadł i zaczął znęcać się psychicznie i fizycznie nad swoją żoną i synem- Józefem. Matka chłopca była bardzo pobożna, wysłała więc swojego syna do szkoły cerkiewnej. W tym muzeum można zobaczyć dokument, że Stalin nie zapłacił za tą szkołę i to, że został z niej wyrzucony z powodu podejścia rewolucyjne. Zapamiętał szczególnie jednego nauczyciela w tej szkole- był jego ulubieńcem. Nauczyciel ten stosował przemoc wobec innych uczniów, był srogi i budził strach we wszystkich uczniach.
Już za młodu Stalin miał problemy z prawem. Kilka razy był w więzieniu. Pierwszy raz w 1902r., jednak uciekł z więzienia. Był tam z tego samego względu za którego go wyrzucono ze szkoły- ze względu na poglądy rewolucyjne. Łącznie był 5 razy w więzieniu z czego raz na 4 lata.
Od kiedy został przewodniczącym, to 10 lat po tym prawie każdy miał prace, mieszkanie i bezpłatną opiekę zdrowotną.  Też warto wspomnieć o tym, że zabrał ziemie prywatne od mieszczan i zrobił z nich ziemie państwowe.
Podczas jego panowania mówi się że zginęło 4,5mln ludzi. około 643tys, ludzi zostało postrzelonych, a reszta zginęła na skutek głodu, złych warunków do życia.
Józef miał syna Jakuba, który studiował w Rosji i na żądanie ojca, pomógł mu walczyć na wojnie. Jednak 16lipca 1941 roku, jego syn został porwany i chcieli od Stalina okupu. On go nie przyjął, co skutkowało zamordowanie jego jedynego dziecka w 1943r. Stalin odparł, że to jest wojna, i wszyscy tu są jego dziećmi.
Po Jakubie, miał potem dwójkę dzieci. Wasyla i Swietlane. Jego syn zmarł mając 42lata, zaś córka zmarła w 2011r. w Ameryce gdzie się przeprowadziła i żyła tam do ostatnich dni.
Józef miał  łącznie dwie żony. Jedna z nich Jekaterina Swanidze zmarła na tyfus po czterech latach małżeństwa. z nią maił syna Jakuba. Drugą żoną była Nadieżda Alliłujewa z którą miał dwójkę dzieci, popełniła ona samobójstwo ze względu na zachowania jej męża. Prawdopodobnie głóżnym czynnikiem były zdrady jakich się dopuścił jej mąż.
Jego oryginalne biurko przy którym pracował
To są  wszystkie informacje jakich dowiedziałam się na temat jego osoby. Ważne też jest to, jak ludzie spostrzegają jego uczynki. I ku mojemu zdziwieniu ale zdania są na prawdę podzielone. Część osób uważa Stalina za bohatera, ponieważ za jego czasów ludzie mieli prace, bezpłatne leczenie, uczelnie. To były złote czasy dla kraju. Druga część zaś uważa że był on jak to określają "potworem" i mordercą. Liczba osób jaka zginęła za jego rozkazem była na prawdę niewyobrażalna. Uważają że życie tych ludzi było więcej warte niż złoty okres dla kraju. Uznają, że to była aż za wysoka cena.
Jaki był na prawdę? Czy faktycznie bohaterem, czy może jednak mordercą, bądź- jednym i drugim zarazem, nie zmienimy już biegu historii. Jedyne co możemy teraz zrobić to pamiętać nie tylko o tej sytuacji ale i o całej historii by móc wyciągnąć z tego lekcje. By nie musieć powtarzać błędów z przeszłości, by to co było dobre móc kontynuować. Jakie Wy macie zdanie na ten temat? :)

Dom rodzinny
 To koniec mojej historii. Jak się Wam podobało? Już 22 marca wyjeżdżam do Japonii i tym razem mam nadzieję że filmiki jakie nagrałam nie nawalą jak się w tym przypadku okazało ;/
To pierwszy raz gdzie piszę swoje relacje z podróży, czy macie może jakies rady/wskazówki? Na pewno by mi się przydało :P
Jak na razie pozdrawiam, Was i do zobaczenia!