poniedziałek, 2 stycznia 2017

Podsumowanie 2016 roku

Przypomnijmy sobie...

Sam początek 2016r. nie był dla mnie jakoś specjalnie fascynujący, ponieważ w maju miałam pisać maturę, także musiałam się solidnie do niej przygotowywać rezygnując zarazem często z czasu wolnego, ośmiogodzinnego snu, spotkań ze znajomymi itp. Także do maja miałam mnóstwo stresów, których nie chciałabym więcej powtórzyć, jednak nie pisałam tego końcowego egzaminu "dla zasady", a dlatego, iż chcę się dostać na studia medyczne. Także można śmiało powiedzieć, że matura to był dopiero początek mojej stresowej przygody!
Mówiąc w skrócie- zdałam maturę, w wakacje trochę popracowałam i dostałam się na studia na kierunek Pielęgniarstwa. Przyznam, że na początku nie byłam z tego wszystkiego zadowolona, jednak gdy już zaczęły się pierwsze zajęcia, pierwsze kolokwia, nawiązanie więzi z ludźmi z roku, to uznałam, że jest mi tu dobrze i że przyszła praca pielęgniarki jest na prawdę fascynująca, ciekawa i przede wszystkim- szlachetna. Także mogę tylko powiedzieć, że czeka mnie jeszcze dużo pracy do zakończenia studiów, magistra i specjalizacji. Także trzymajcie kciuki ! :)

Początek bloga

W międzyczasie przypomniały mi się kiedyś słowa pewnej dziewczyny z którą jechałam pociągiem. Z racji że uwielbiam rozmawiać z ludźmi, dużo się o sobie dowiedziałyśmy, i dużo się od siebie nauczyłyśmy... Ta dziewczyna powiedziała mi, że jeżeli lubię pisać, dzielić się z innymi swoimi doświadczeniami (a są one co prawda niewielkie zważywszy na moje lata XD) to powinnam albo założyć bloga, albo utworzyć swój kanał na youtube. Przyznam że myśl o tym, że ktoś ma czytać moje wypociny i w ogóle mnie szczerze przerażała! Ola ( bo tak jej na imię) uznała, że jeżeli mam przestać się rozwijać lub  nie robić tego co chcę bo "co ludzie pomyślą", " a jak mi się nie uda" " a jak coś pójdzie nie tak" to lepiej od razu rzuć szkołę, nie wychodź z domu, nie rozmawiaj z nikim itp. Przekonała mnie, że strach tylko ogranicza moje możliwości i że powinnam robić to co chcę, kocham i  nie ograniczać się, gdyż Świat stoi przede mną otworem.
Koniec końców widzicie efekt mojej rozmowy z tą dziewczyną. Zobaczcie jak zwykła rozmowa z nieznajomą kobietą, która niechcący usiadła obok mnie, a fakt zaczęcia z nią rozmowy był spowodowany tym, że czytała fantastykę!
Ach te przypadki!

Moje pierwsze posty przyznam szczerze że były nieudane :P Dlatego ten to śledził mojego bloga od początku mógł zauważyć, że pierwsze dwa posty zostały całkowicie zmienione! Uznałam, że były one nielogiczne i dziwne, więc chciałam je przekształcić na bardziej przejrzyste i przede wszystkim krótsze.
 Następne recenzje kosmetyków pisałam już bardzie sprawnie, szybko, jednak dalej uważam, że jeszcze czegoś w nich brakuje. Jednak dopiero od niedawna piszę tego bloga, więc mam nadzieję, że jest to kwestia wprawy, którą nabiorę za jakiś czas :)

A jak z kosmetykami na ten rok? Które lepsze, które gorsze?

No właśnie! w końcu to blog o urodzie, także kosmetyki odgrywają  tu główną rolę. Także może czas zrobić małe podsumowanie dotychczasowych kosmetyków!

Zdecydowanie najlepszym kosmetykiem jakie recenzowałam to maseczka całonocna z Sidmoola


Zdecydowanie poprawiła mi się jakość skóry twarzy, stała się bardziej elastyczna i pełna blasku. Cera wygląda zdrowo, co zdecydowanie zauważyli moi rówieśnicy :)
Bez dwóch zdań jest to cudowny kosmetyk warty polecenia 

Za to cóż... nie wszystkie kosmetyki zasłużyły na tak doskonałą opinię jak maska powyżej. Uważam, że  najgorszym kosmetykiem ze wszystkich opisanych w poprzednim roku jest mgiełka do włosów z Etude House. O ile cena nie jest tragiczna to prawie w ogóle nie spełnia obietnic. Zdecydowanie zawiodłam się na tym kosmetyku.

Gdybym miała wyróżnić jeszcze jeden kosmetyk który zasługuje nie tylko na pochwałę, ale i -według mnie- Waszą uwagę jest maska pilingująca ze Skin 79. To zdecydowanie mój ulubieniec jeżeli chodzi o pilingi. Zapach ma orzeźwiający, doskonale zamyka pory i dodatkowo cena jest bardzo korzystna dla naszego portfela :)
My tu gadu gadu, a co z makijażem? Mój makijażowy ulubieniec to Sweet Cotton z Holiki. Ma wspaniałą, delikatną i kremową konsystencje, wtapia się w skórę a jego krycie jest nienaganne- ale nie doskonałe ;) Nie używam go co prawda codziennie, gdyż postanowiłam go stosować na specjalne okazję i na słoneczne i gorące dni.
No cóż moi drodzy, jedyne co Wam jeszcze mogę powiedzieć to to, że życzę Wam udanego i wesołego nowego roku !
Do zobaczenia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz