niedziela, 24 września 2017

Gruzja i Armenia- dzień 2! - i ciekawostki

Witajcie! Dziś opowiem Wam o kolejnym dniu w tym tak pięknym kraju!
Co dziś mogę Wam przybliżyć? Może zacznę od małych ciekawostek, które dziś zwróciły moją uwagę...
W monasterze w Kacheti


Przede wszystkim to co mnie zdziwiło to to, że jest tu baaardzo dużo policji, która- nawiasem mówiąc- ciągle jeździ na sygnale świetlnym. Spytałam Gruzina, czemu tak jest, odpowiedział mi, że dlatego, by mieszkańcu czuli się bezpiecznie, że ta policja gdzieś tam zawsze jest. Dodatkowo, trudniej jest zrobić jakiś kierowcowy występek, jeżeli wiesz, że za każdym rogiem jest policja. W godzinach szczytu, można zobaczyć, że stróże prawa stoją gdzieś na rondzie/skrzyżowaniu i kierują ruchem. Po co? By się po prostu nie pozabijali. Oni jeżdżą- przynajmniej według mnie i całej mojej grupy- bardzo chaotycznie. Zauważyłam, że często jest tu zasada: "kto pierwszy, ten lepszy". Jednak spytaj Gruzina, to powie Ci, że jest tu pewna logika. Szkoda tylko, że mój poziom wtajemniczenia w tą tematykę jest za niski, by widzieć w ich jeździe jakąkolwiek logikę :P
św. Jerzy zabija cara
Kolejną ciekawą rzeczą jaką się dziś dowiedziałam, jest fakt, że tu jakakolwiek korupcja jest bardzo, kategorycznie zabroniona. Policjant przychodzi do Ciebie i wlepia Ci mandat za szybką jazdę. Ty chcesz mu dać małe co nieco, abyś jednak nie musiał tyle płacić. Tutaj coś takiego? A w życiu! Za Saakaszwilego (poprzedniego prezydenta Gruzji) wdrożono, że za jakąkolwiek próbę przekupstwa, grozi 8  lat pozbawienia wolności. Czy się tego trzymają do dziś? Według Gruzinów tak. Jak powiedziałam, że u nas jest to jednak no... spotykane, zrobił więc mój kolega na to wielkie oczy, i powiedział że od czasu poprzedniego prezydenta nie ma już takich sytuacji i nie potrafi ich sobie nawet na dzień dzisiejszy wyobrazić.
Kolejną rzeczą jest fakt, że tutaj prawie w ogóle nie ma reklam. Spytałam się wręcz czemu tak jest. u nas w Polsce jest ich od groma! Powiedzieli mi, że uznają reklamy(bilbordy) jako samowolkę. Nie do końca zrozumiałam o co im chodziło, jednakże takie jest ich spostrzeżenie na ten temat. Mimo znacznego ograniczenia reklam, można tutaj znaleźć bilbordy na których widnieją papierosy. Był tam nawet napis: " bądź wolny" - oczywiście w języku Gruzinów :P Oni w ogóle nie widzą nic złego w tym, że nie ma nigdzie prawie ograniczeń co do palenia papierosów. A reklamy? " A co one szkodzą" Nie widzą oni na prawdę nic w tym złego. Jakbym objęła tam władzę, to bym chyba pierwsze co zrobiła to zabroniła palić w miejscach publicznych i wręcz- zachęcania do palenia. Bądź wolny.. i papierosy? Papierosy zabijają, a nie sprawiają że jesteśmy wolni! Z resztą.. mają rezultat. Na zajęciach mówiliśmy o nowotworach i wykładowczyni pokazała nam statystykę z podajże 2015r w której ewidentnie widniało, że Gruzini są w czołówce jeżeli chodzi o nowotwory płuc! Nic dziwnego, prawda? Gdy powiedziałam  Gruzinom o tej statystyce, byli zaskoczeni! Ahh...
Tyle ciekawostek na dziś, przejdźmy do zwiedzania!
Jako pierwsze zobaczyliśmy monaster w Kacheti, gdzie znajduję się obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, a także dość rzadko spotykana- ikona św. Jerzego, który zamiast zabijać smoka, zabija cara.  Można podziwiać tak jak poniżej piękne obrazy, ikony świętych i piękną architekturę.
Signagi
Kolejnym miejscem na naszej przygodowej mapie, jest Signagi, która charakteryzuje się obecnością wąskich uliczek, na których muszą się pomieścić auta, ludzie i stragany. Na straganach można kupić orzechy w miodzie ręcznie robione skarpetki i buciki, można też kupić różne figurki, magnesy i inne. Ogółem rzecz ujmując- wszystko wszystkiego!

Tam też jedliśmy drobną przekąskę. Dowiedziałam się, że będą w przeciętnej restauracji nie zaznasz zbytnio tradycyjnego, pierwszej klasy gruzińskiego wina, a zazwyczaj albo miks kilku win, albo wino rozcieńczone. Dlaczego? Na to pytanie była taka odpowiedź: ponieważ turyści nie doceniają często smaku wyjątkowego, wykwintnego wina. Więc po co dawać im najlepsze, skoro i tak go nie docenią? Dlatego też tak robią. Jednak jak zarzucisz w restauracji - bo na przykład jesteś smakoszem- że Twoje wino jest nie takie jak być powinno, to oni (na własne oczy to widziałam) przynoszą z piwniczek swoich wino i pokazują, że to oryginalne, niepodrabiane. Jednak sposoby na oszukanie jest różne (np. butelki są otwarte a wlewa się do nich ów miks), a smakosz i prawdziwy znawca wyczują że wino smakuje inaczej. I nie jest to kwestia różnych zbiorów. Wino które miało być wręcz czarne, jest przejrzysto czerwone, a w nim samym są małe grudki. Jeden z klientów zamówił właśnie czarne wino i dostał coś takiego. Awantura była nieziemska. A koniec? Każdy wie swoje...
Więc gdzie można dostać prawdziwe wino? W samych winiarniach, do rzadkości w sklepach. Jeżeli już, to tylko w takich, które sprzedają same alkohole. Myślę, że ta informacja, dla osób które chcą zwiedzić Gruzję i poznać smak prawdziwego gruzińskiego wina, jest bardzo przydatna. :)
pałacyk Cinandali Aleksandra Czavczawadze
Kolejną rzeczą jaką zobaczyłam, pałacyk Aleksandra Czavczawadze. Kim on był? Był on rosyjskim oficerem i lirykiem. W owym pałacyku można było zobaczyć jak mieszkał, jaki miał przepiękny widok z balkonu na Kaukaz, jego portrety, a także niektóre elementy jego ubioru, takie jak guziki. Niestety nie można było w środku robić zdjęć, także pozostawiam Wam tylko zdjęcie budowli :)
Sama postać jest bardzo ciekawa i przede wszystkim, ciekawa też jest jego historia. Aleksander miał trzy córki i syna Dawida. Jedna z córek wyszła z bogatego mężczyznę, którego kochała całym sercem. Będąc w ciąży dowiedziała się, że jej ukochany poległ w bitwie. Z rozpaczy nie doniosła ciąży- poroniła.  Miała wtedy 16 lat. Tak bardzo darzyła go miłością, że nie potrafiła pokochać kogoś innego i została do końca życia wdową, mimo że o jej rękę starał się nie jeden szlachcic.
Druga jego córka wyszła zaś za członka rodziny Napoleona. Zobaczcie, że świadczy to  szanowaniu i poważaniu  rodziny Czavczawadze.
Syn Dawid miał aż dziewięcioro dzieci, jednak dwójka z nich zmarła przy porodzie. Potomkowie Dawida żyją do dziś.
Sam Aleksander był traktowany z jednej strony jako bohater, z drugiej zaś jako zdrajca. Stało sie tak ponieważ był on Gruzinem, a pracował dla Rosji- był w końcu oficerem rosyjskim. Ludzie uznawali za zdradę jego fakt współpracy z Rosją, ponieważ były to czasy, gdzie Gruzini podlegali Rosjanom i nie darzyli ich zbyt sympatią.
Postać ta jest także znana z wybudowania największej wtedy w Gruzji winnicy, a także z tego, że ostatecznie sprzeciwił się Rosjanom i wywołał bunt przeciwko nim. 
Zginął on niedaleko swojego pałacu. Spadł z konia którego ktoś oblał wrzątkiem, gdy spadł z niego został przez niego zdeptany. Okazało się że dostał tak poważnych obrażeń, że na wskutek nich zmarł.
Z ciekawostek mogę powiedzieć tyle, że do chrztu niosła go we własnej osobie caryca Katarzyna II.
Ostatnim zwiedzonym przeze mnie miejscem jest Alawerdi. Jest to druga co do wielkości najwyższa budowla kościelna w Gruzji. Obecnie hodują tu także winorośla. Jest tam około 70 rodzajów, gdzie  w samej Gruzji jest ich ponad 500.
Alawerdi w Kacheti
Po drodze do Alawerdi widziałam także cmentarze gruzińskie. Te które przynajmniej teraz widziałam, wyglądały dość nietypowo. Każdy nagrobek był otoczony takim metalowym płotkiem wokoło, była tam też furtka by można było wejść do środka. Zaś przy samym nagrobku nie było żadnych ławek- nie tak jak w sumie u nas. Dodatkowo samo terytorium cmentarza nie było ogrodzone, co było nietypowe. Z tego co się zorientowałam dużo cmentarzy w Gruzji wygląda właśnie w ten sposób, jednak są i takie które przypominają nasze.
Czyżby Rinnegan istniał już wtedy?

Cóż, to koniec drugiego dnia wycieczki po pięknych terenach Gruzji. Jak się Wam podoba? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz